Mimo tego, że jestem tu od zaledwie trzech dni, to tak naprawdę bloga powinnam już zacząć pisać parę tygodni temu - już wtedy rozpoczęła się moja rosyjska przygoda. Walka o zaproszenie z Rosji, boje z panem kurierem z DHL'u i potyczki w konsulatem rosyjskim na długo pozostaną w mojej pamięci.
Ale udało się! W niedzielę Wielkanocną o 5 rano, przy wątpliwej pomocy GPS'u, dojechaliśmy z Maćkiem na dworzec Zachodni w Warszawie. Godzinę później nadjechał wypełniony po brzegi autokar, a jak się później okazało byłam w nim jedyną Polką. Podróż upłynęła spokojnie... aż do granicy łotewsko-rosyjskiej. Tam od 2 w nocy czekaliśmy najpierw na zastępczy autokar (bo okazało się, że naszym, którym przejechaliśmy już Polskę, Litwę i Łotwę nie możemy wjechać do Rosji), później na paszporty, a na końcu wysiadka z walizkami, torbami, plecakami do kontroli. Najdziwniejsze było to, że Rosjanie, którzy byli większością w autokarze na żadnej granicy nie mieli takich problemów, jak przy wjeździe do swojego własnego kraju. Ale o 6 rano się udało! Wjechaliśmy do Rosji. Kiedy, co jakiś czas przebudzałam się, za każdym razem za oknem ciągnął się ten sam szary, ponury krajobraz niekończących się lasów. Psków przespałam, za to obudziłam się w Ludze - i pożałowałam. W sumie trudno powiedzieć, żebym sama się obudziła - autokar, który wjechał na zwykłą ubitą drogę gdzie dziurami były szczątki asfaltu, trząsł się koszmarnie. To było centrum Lugi.
A później lasy lasy lasy...
Na dworzec w Petersburgu przyjechał po mnie mąż Nataszy i od razu zawiózł do hostelu, który znajduje się w samym centrum miasta, przy kanale Moyka (przecznica Newskiego Prospektu). Tam czekała już na mnie Kamila - też praktykantka, która jest już tu od dwóch miesięcy. Opowiedziała mi o zwyczajach panujących w hostelu, a przede wszystkim o klubach konwersacji, które są tu dla mieszkańców zmorą. Żeby mieszkać za darmo w hostelu trzeba 2 razy w tygodniu prowadzić 3godzinne zajęcia konwersacyjne po angielsku dla Rosjan.
Później poszłyśmy coś zjeść i przeszłyśmy się na spacer po centrum, a wieczorem na moją imprezkę powitalną. Było mnóstwo ludzi, wreszcie poznałam Natasze!
Dzisiaj byłam pierwszy dzień w pracy. Narazie wszystko wydaje mi się czarną magią, ale myślę, że z czasem się oswoję. Głównie moim zadaniem będzie tłumaczenie tekstów z angielskiego na rosyjski i odwrotnie, szukanie sponsorów, organizacja konferencji itd. Zapowiada się ciekawie.
W weekend jedziemy do Carskiego Sioła.