poniedziałek, 11 maja 2009
niedziela, 10 maja 2009
Dzień Zwycięstwa!
W paradzie brali też udział weteranie. Co jakiś czas dzieci wybiegały z tłumu i wręczały im kwiaty, ludzie krzyczeli "hura hura!". W tym dniu Ci starsi ludzie są prawdziwymi bohaterami.
Wieczorem był "salut" - coroczne fajerwerki, które zawsze okazują się mało spektakularne głównie przez to, że nawet o 22:00 w Petersburgu o tej porze roku jest wciąż jasno.
sobota, 9 maja 2009
Turystyczne weekendy i szara codzienność
Za to weekendy są pełne nowych wrażeń. W zeszłym tygodniu wybraliśmy sie na wycieczkę łódką po petersburskich kanałach. Była słoneczna i ciepła pogoda więc nad brzegiem kanałów ludzie urządzali sobie mini pikniki z wódką jako danie główne. Późnie
j dołączyliśmy do petersburczyków wypoczywających na Morsowym Polu i również uczciliśmy 1 maja - sowieckim szampanem.
W sobotę o 7 rano obudził mnie telefon od Łazęgi z wiadomością, że maleństwo jest już na świecie. W wyśmienitym humorze pojechałam do Carskiego Sioła. Piknik nad stawem, spacer po alejkach po których przechadzała się Katarzyna I - robi wrażenie.
niedziela, 26 kwietnia 2009
Dzisiaj z Irminą, po krótkim pikniku na ławeczce w jednym z podwórzu przy Newskim, wybrałyśmy się na długi spacer.
"K sożaleniju den rozdenija tolko raz w godu" - pan spóźnił się dwa dni ale i tak miło było posłuchać na Newskim Prospekcie Piosenki Krokodyla Geni :)
Krokusy ze specjalną dedykacją dla Ciebie, Maminka!
Ci najbardziej spragnieni słońca Peterbużanie opalali się pod murami Twierdzy Pietropawłowskiej.
sobota, 25 kwietnia 2009
Wiosna wreszcie dotarła do Petersburga!!!!!!!
Wczoraj musieliśmy się także wyprowadzić na tydzień z naszego hostelu. Nasza młoda bizneswomen Katja (albo jak chłopaki wolą ją nazywać naszym Alfonsem) nie mogła się powstrzymać, gdy dostała propozycje wynajęcia całego hostelu grupie Holendrów, i zaproponowała nam w zamian swoje mieszkanie. Więc na ten czas wylądowaliśmy gdzieś na obrzeżach Petersburga z wielkim obrzydliwym kotem w mieszkaniu, o którego obecności już najwyraźniej Katja zapomniała nas poinformować.
Dzisiaj idziemy do Teatru Muzycznej Komedii na koncert Anny Marii Jopek. Mamy zaproszenia od samego Senatu RP!:) Kamila zaangażowała się w prace Związku Polaków w Petersburgu i że teraz trwają dni polskie, dzieje się wiele.
W niedziele jedziemy do Puszkina albo do Muzeum Politycznej Historii. Plany nie są jeszcze do końca sprecyzowane.
niedziela, 19 kwietnia 2009
Święta, święta i po świętach
Tutaj nikt tak nie powie, bo do świąt nie ma tygodniowych przygotowań z myciem okien, poszczeniem i wielkimi zakupami. Nie ma malowanych jajek i żółciutkich kurczaków na wystawach sklepów, a atmosfery przedświątecznej bieganiny nie czuć w ogóle. Gdy pytałam paru Rosjan jak spędzają Paschę to okazało się, że świętowanie ogranicza się jedynie do malowania jajek. O cerkwi nie ma w ogóle mowy. Za to w wigilię Paschy dosyć ostro wszyscy razem poimprezowaliśmy. Kluby i puby były przepełnione jak w każdy inny weekend.
Dzisiaj, w niedziele paschalną, wszystko było czynne - poczynając od straganików z matrjoszkami i spożywczakach kończąc na księgarniach i sklepach odzieżowych. Jedynie, w Soborze Kazańskim, obserwując kobiety z chustami na głowie całujące i na przemian wycierające szmatką ikony, można było odczuć, że rzeczywiście jest święto. Jednak i tak wciąż większość stanowili turyści.
Wieczorem Katja (właścicielka hostelu) zorganizowała dla członków klubu konwersacyjnego "Pascha party". Wspólnie ugotowali jajka, zjedli babkę i wypili winko, a później poszli do klubu. Myślę, i sami Rosjanie to przyznają, że sowieci bardzo skutecznie wykorzenili ze społeczeństwa religię.
czwartek, 16 kwietnia 2009
Plac Zwycięstwa i "rabocie miesto"
Zwiedzanie Petersburga zaczynam od obrzeży. Przejeżdżając metrem zaledwie 6 stacji od centrum znalazłam się na otoczonym szarymi blokowiskami Placu Zwycięstwa. Monumentalny pomnik tworzy mur w kształcie okręgu wewnątrz którego, na ścianach palą się ogromne pochodnie. W samym środku znajduje się rzeźba ofiar blokady. W czasie II wojny światowej od 8 września 1941 roku do 18 stycznia 1944 trwało oblężenie Leningradu przez wojska fińskie i niemieckie.
W wyniku bombardowań, głodu i chorób w przeciągu 900 dni w Leningradzie zmarło ok. 1 miliona osób. Dzisiaj wzniosły nastrój miejsca potęgowała muzyka, która, jak się później okazało wydobywała się z podziemi, gdzie, w muzeum, odbywał się koncert. Z pełną galerią orderów na piersiach grupa staruszków, pewnie jeszcze pamiętających owe wydarzenia, uroczyście odśpiewywała wojenne pieśni.
Pierwszy dzień w pracy - spóźniłam się 30 minut. Ale jak mnie już wcześniej uprzedzali inni praktykanci, Rosjanie nigdy nigdzie się nie spieszą, więc nikt nawet nie zauważył mojej nieobecności. Na miejscu rozpoczęła się akcja przygotowywania mojego miejsca pracy. Polegało to na poszukiwaniach w każdym pokoju, kącie, zakamarku biura czegoś co mogłoby być moim biurkiem (w rezultacie siedzę przy czymś bardziej przypominającym półkę), komputera (który nie działa) i krzesła (ze stołówki). Telefon jest wspólny dla 4 osób, a długopis muszę sobie chyba sama przynieść. Ogólnie z obecnego stanu rzeczy śmieją się sami pracownicy i wszystko tłumaczą "kryzysem".
O kryzysie też wciąż mówi szalona mama Katji (właścicielki hotelu) tłumacząc w ten sposób brak pralki. Antonina, bo tak kobieta ma na imię, jak się dowiedziała, że mówię po rosyjsku ustanowiła mnie administratorem hostelu i przede wszystkim tłumaczem. Mimo to wciąż, gdy przychodzi "w odwiedziny" krzyczy, mówi, zadaje pytania po rosyjsku do biednego Bena, Dereka, którzy speszeni jedyne co potrafią odpowiedzieć to "haraszo". A ona ma niezły ubaw, macha na nich ręką i śmieje się do mnie "oni nićevo nie ponimajut!".
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)